W czasie jednej z ostatnich wycieczek po lasach udało mi się „upolować” Zmorsznika czerwonego.
Ten ładny owad z rodziny kózkowatych jest jednym z ksylofagów, czyli organizmów żywiących się martwym drewnem. Tutaj widzimy samiczkę penetrującą pień po ściętej sośnie, w celu złożenia jajeczek. Ostatnio dużo się mówi o potrzebie ochrony takich gatunków. Coraz więcej ludzi ma świadomość tego jak ważne jest zachowanie i podtrzymywanie cyklu naturalnego obiegu materii w środowisku. Jeśli my mamy trwać na tej planecie, której zasoby tak bardzo eksploatujemy, musimy zadbać by jej cykle regeneracyjne działały. By materia funkcjonowała w obiegu, bo właśnie z tego obiegu my czerpiemy. To stanowi o tym że jeszcze mamy czym oddychać, że nasze rolnictwo jeszcze działa, że mamy zasoby odnawialne. Można by powiedzieć w przypadku tego owada, że jego larwy żyją w martwym drewnie i go rozkładają, przyczyniając się do powrotu zgromadzonej w drewnie materii i energii z powrotem do obiegu w lesie. I koniec.

Ale to olbrzymie uproszczenie. Owad ten sam z siebie nie poradził by sobie z tym drewnem. Drewno jest mało zasobne w składniki odżywcze. To głównie celuloza. Długie łańcuchy cząsteczek, składające się z węgla, wodoru i tlenu. Nic poza tym. Gdyby larwa chrząszcza miała się pożywiać tylko tym, nigdy by nie rozwinęła się do dorosłego owada. Nie rosła by. W ogóle by nie miała żadnych możliwości przeżycia. Łańcuch został by przerwany. Pniak po ściętym drzewie, lub jego zwalony pień trwał by w nieskończoność. Materia by nie wróciła do obiegu. Tak jak słynne, wysterylizowane promieniowaniem drzewa nieopodal reaktora w Czarnobylu. Były w bezpośrednim zasięgu promieniowania w pierwszych dniach i tygodniach po katastrofie. Biologiczne życie w nich zostało zabite. Wyczyszczone jak instrumenty chirurgia przed operacją. I trwają. Nic ich nie jest w stanie skruszyć. Dlaczego? Bo przerwane zostały powiązania, które decydują o obiegu materii w środowisku. Promieniowanie w Czarnobylu spadło już dawno poniżej zabójczego poziomu. Teren dalej jest skażony, ale możliwe jest w nim życie. Oczywiście dalej istniejące tam promieniowanie powoduje wiele mutacji, dalej zabija lub deformuje. Jednak nie ma już tej sterylizującej siły, która zabija w krótkim czasie samą swoją bezpośrednią ekspozycją. Przecież do Czarnobyla wróciło życie. Dlaczego taki Zmorsznik czerwony nie podleci do tych drzew i nie złoży w nich jajek? Może nawet już to zrobił. Ale tych drzew dalej nic nie rusza. Trwają. I tu dochodzimy do istoty sprawy. Przerwane zostały powiązania. W łańcuchu brakuje ogniw. Nawet jak pojawią się jakieś jego ogniwa, na przykład w postaci Zmorsznika, który skądś przyleci, to łańcuch jest bezużyteczny. To tylko kupka złomu, na której nic nie uda się powiesić. O sile tego łańcucha decydują grzyby. I te które widzimy w postaci smacznych owocników prawdziwka, czy kurki, ale i te które są niewidoczne. Są pod ściółką, w glebie, w drewnie martwym i żywym. To dzięki nim właśnie larwa Zmorsznika ma co jeść i rośnie. Martwe drewno, jak już wcześniej wspomniałem, nie jest zasobne w składniki odżywcze. Jednak jakoś się one w nim pojawiają, skoro Zmorsznik żyje i na świat wychodzą jego kolejne pokolenia. Grzyb to nie tylko to co widzimy w postaci owocnika, lub pleśni w drewnie. To też jego grzybnia, która oplata las na olbrzymim obszarze.

Pisał o tym Peter Wohlleben w swoich fascynujących książkach. To właśnie ta grzybnia stanowi o sile lasu i ona dostarcza drzewom składników odżywczych. Leśna dystrybucja żywności. Ale nie tylko. Leśna sieć internetowa, przekazująca między drzewami informacje o tym że gdzieś pojawiły się szkodniki i trzeba się na nie przygotować. Oraz leśna służba zdrowia, za pomocą której drzewa mocniejsze, pomagają słabszym i chorym. Wiemy też o roli tych grzybów po śmierci drzewa. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego że te grzyby rozkładają drewno i pomagają materii wrócić do obiegu. Ale i to jest uproszczeniem. I tu dochodzimy do wątku polskiego. Czytamy dzieła Petera Wohllebena i nie wiemy o tym, że na podstawie pracy polskich badaczy, można też takie książki napisać. Polscy naukowcy z Instytutu Nauk o Środowisku na Uniwersytecie Jagielońskim, w osobach Michała Filipiaka, Łukasz Sobczyka i Januara Wejnera, prowadzili badania nad tą problematyką. Okazało się że nawet po śmierci drzewa, grzybnia dalej nasyca jego martwe tkanki makro i mikro pierwiastkami takimi jak N, P, K, Ca, Fe, Zn, Mn, Cu i Na. I to właśnie dzięki działalności tych grzybów nasz Zmorsznik może żyć i wzrastać. Zjawisko to nazwano suplementacją diety. Grzyby wstępnie zmiękczają drewno, a Zmorsznik je rozdrabnia, co jeszcze bardziej ułatwia grzybom pracę. Grzyby przy tym dokarmiają go by miał siłę pracować. Gdyby nie zjawisko obiegu materii, las by zaczął zanikać. Stare pnie tkwiły by niewzruszone, kumulując w sobie bezużyteczną materię organiczną. Młode drzewa, nawet gdyby miały dość sił by się przebić przez martwe korony rodziców, nie miały by siły na wzrost, bo w miarę rozrostu lasu, zasób jego składników odżywczych zamiast wracać do gleby, zmagazynowany był by bezużytecznie w drewnie. Dodatkowo ten zasób my wywozimy z lasu w postaci drewna. Gleba robiła by się coraz bardziej jałowa. Nic do niej by nie wracało. Ale dzięki grzybom i dzięki owadom takim jak Zmorsznik łańcuch trwa. Nowe drzewa mają jak rosnąć.
Niestety ten łańcuch coraz częściej jest przez nas rozrywany. Jesteśmy skazani na to, że jeszcze przez długi czas, las będzie dla nas źródłem zasobów. Ludzkość nie może jak na razie funkcjonować bez drewna, używanego w niemal wszystkich gałęziach gospodarki. Nie możemy zatem pozwolić sobie na zrywanie tych łańcuchów i powiązań.

Tymczasem obserwujemy, iż w miarę zrównoważona przez lata po wojnie, polska gospodarka leśna ulega upadkowi. Na potrzeby bieżącej polityki i przesłanek ekonomicznych z niej wynikających, wycina się olbrzymie połacie lasu, przy użyciu ciężkiego sprzętu. Nieodwracalnie niszczy się glebę, którą las tworzył przez tysiąclecia. Ciężkie maszyny zamieniają ściółkę leśną w bezproduktywną masę zwietrzeliny i gruzu. Wycieki z układów hydraulicznych, smarowania i paliwowych zwieńczają dzieło zniszczenia. Niszczona jest ta sieć lasu, która stanowi o jego życiu. A przecież są metody pozyskiwania drewna, które nie powodują takich zniszczeń. Są może mniej ekonomiczne w krótkim przedziale czasowym, ale na dłuższą metę powodują że las jest bardziej produktywny i mamy z niego więcej korzyści. U naszych południowych sąsiadów widziałem wielokrotnie instalacje typu prowizoryczna, przestawna kolejka linowa, transportująca drewno bez uszkodzeń poszycia. Do prac mogą wrócić konie, które dodatkowo nawożą las. Temat może jest kontrowersyjny, ale pamiętajmy że te zwierzęta zostały przez nas udomowione i wyhodowane do pracy. Mogą ją z powodzeniem, pod odpowiednią kontrolą dalej wykonywać i wcale nie musi to być dla nich złe, jeśli będziemy za tą pracę obdarzać je szacunkiem… No właśnie. Szacunek. Nasz szacunek dla tej ziemi… I dla tego małego pomarańczowo-brązowego robaczka… Oczywiście produkty stały by się wtedy droższe, ale kupując droższy produkt, mamy prawo wymagać by służył nam dłużej… Tak jak było to dawniej. Musimy zmienić swój sposób myślenia. Wyrzec się tego, że co sezon musimy zastępować jeden produkt drugim, bo tamten się zużył. To jest właśnie główny problem naszej ziemi i naszego środowiska. Recykling, nawet jak go rozwiniemy do doskonałego modelu, to też olbrzymie koszty i obciążenie dla środowiska. Bo przecież potrzebne są nowe systemy, fabryki, dalsze rozwijanie sieci transportu, by sprostać rozrastającej się masie odpadów które generujemy. To jest też droga donikąd. Jedyną drogą dla nas jest ograniczenie nadmiernej konsumpcji. Wszyscy na tym będziemy korzystać. Nie stracą przy tym też korporacje. Bo może będą mniej produkować, ale ich zysk dalej będzie na dostatecznym poziomie. Bo zamiast produkować tanią i nietrwała masówkę, będą robić produkty droższe, ale bardziej trwałe. Potrzebna jest tylko zmiana naszego myślenia. Powrót do źródeł. Sami powiedźcie sobie czym różni się wasz smartphone sprzed kilku lat od tego, który macie teraz. Jest trochę szybszy? Aparat robi o kilka megapikseli zdjęcia lepsze niż wtedy? I co? Wyświetlacie te zdjęcia sobie na ekranie o przekątnej 200 cali? Tak na co dzień? Nie… Publikujecie je na portalach internetowych i na nich oglądacie. Przy pomocy smartphona, lub komputera który ma ekran co najwyżej 20 cali. Więc po co wydaliście te pieniądze by mieć tą lepszą rozdzielczość? Chyba tylko dlatego że się bateria zużyła i rozbił ekran. A te piksele to tylko marketingowy chwyt, służący temu byście zaakceptowali to, że po roku używania telefonu bateria nie działa i że jak telefon wam się zsunie z biurka na podłogę, to się rozbije ekran… Bo to jest dobre dla producentów… Produkt nie może trwać. Ma chwilę pocieszyć, podłechtać apetyt i być jak najszybciej wymieniony… A to że dzieci w afrykańskich kopalniach pierwiastków ziem rzadkich, potrzebnych do produkcji tych smartphonów, giną tysiącami dziennie przy pracy i wojnach wokół tego przemysłu jest już nieważne…
A jak to można odnieść do naszych przydomowych ogrodów? Sami możemy zrobić coś pozytywnego. Nie musimy być bezradni. Przez dziesięciolecia wmawiano nam że nasze trawniki muszą być nieskazitelne. Że mlecz, grzyb, czy inne domieszki są złe. Że jak coś takiego zobaczymy, to musimy lecieć do ogrodniczego i lać, pryskać, sypać… A tak naprawdę czarci krąg, który pojawia się na naszym trawniku w ogrodzie to dobrodziejstwo. A my go zabijamy chemią. Tymczasem ta sama sieć powiązań grzybni co w lesie, działa też w naszym ogrodzie. Potem dziwimy się że nasze drzewka, krzewy, warzywa nie chcą rosnąć. I znowu gonimy do ogrodniczego po nawozy, środki ochrony… Szaleńczy, zaklęty krąg. W moim trawniku są grzyby, stokrotki, mlecze, mech i jest mi z tym dobrze. Bo wiem że on żyje, tak jak i cały ogród. Że panuje tu zdrowie. Ścinana trawa daje mi kompost, który co roku mieszam z piaskiem i rozsypuję wszędzie gdzie mogę. Część ogrodu zakładałem na żużlu piecowym z zakładu, który wcześniej urządził tu parking właśnie z taką nawierzchnią. Na początku rozsypałem tam jedno centymetrową warstwę ziemi i zasiałem trawę. Teraz jest tam jeden z ładniejszych zakątków… Mój zakątek z ozdobnymi kompostownikami. Pamiętacie? To jest właśnie to co możemy zrobić sami. A robiąc to uzyskujemy coraz większą świadomość tego, co się wokół nas dzieje. Im więcej z nas będzie miało tą świadomość, tym ludzie będą mięli większy wpływ na władzę, która będzie musiała wprowadzać dobre rozwiązania. Ale ta świadomość musi zaistnieć. Ludzie muszą przestać żyć w komercyjnym świecie reklam produktów. Muszą o tym wiedzieć. Muszą poczuć potrzebę życia w zdrowym środowisku. A gdy ono jest zdrowe, zdrowi jesteśmy też sami.
