Ogród zrównoważonyProjektowanie ogrodówśrodowisko przyrodnicze

Owady. Przyjaciele twojego ogrodu.

Mszyce i inne szkodniki to zmora każdego ogrodnika. Wielu z nas, gdy zobaczy na różach mszyce, pierwsze co robi, to pędzi do sklepu ogrodniczego i prosi o pomoc, wychodząc zwykle z buteleczką magicznego środka. Jednak jego magia działa dwa trzy tygodnie, a potem powtórka… Dodatkowo jeszcze pozostają skutki uboczne. Narzekamy na smog, spaliny, zatrucie środowiska… A stosując te magiczne preparaty, sami sobie zamieniamy nasze ogrody w miejsca, które zamiast leczyć naszą duszę i zdrowie, są tak samo szkodliwe jak zakład chemiczny.

Gdy zakładamy ogród nie zdajemy sobie sprawy z tego, że już wtedy zaplanować należy walkę ze szkodnikami. Walka to może złe słowo. Słowo walka zostało nam narzucone, przez reklamy, lobbing i swego rodzaju propagandę, która sprawiła, że wielu ludzi widzi we wszystkim co lata i bzyczy zagrożenie, na które istnieje tylko jedno rozwiązanie. Dobrze zaopatrzona “apteczka ogrodowa”. A nie powinniśmy traktować ogrodu jako pola walki. Tylko jako miejsce w którym powinna panować równowaga.  O równowagę tą należy zadbać już na etapie planowania ogrodu, bo im później tym trudniej. Ważna jest przy tym edukacja, zmiana nawyków i sposobów postrzegania świata. Gdy wybierzemy się na nowe osiedla domów jednorodzinnych, zobaczymy monotonny krajobraz idealnych domów, których właściciele prześcigają się w tym by ich żywopłoty z thui były równiejsze, by trawniki były nieskazitelne, a projekt całości był jak najbardziej ergonomiczny i nie wymagał dużych nakładów pracy w pielęgnacji. Bo przecież mniszek i babka na trawniku to twój wróg, pokrzywy w zakamarkach za krzewami to wstyd dla właściciela, kilka objedzonych przez gąsienice liści to świadectwo jego niegospodarności i braku doświadczenia. Przychodzi z wizytą do takiego ogrodu sąsiad, widzi trochę postrzępionych liści i zaczyna się mądrzyć ku zawstydzeniu właściciela, jak to zwalczyć. Dlatego trzeba walczyć… Sposobami które wymagają jak najmniej czasu i poświęcenia. Tylko po co walczyć? Przecież pozostawienie fragmentu ogrodu dla roślinności naturalnej, może tylko ten ogród uczynić bardziej bogatym. Jak się ma plan. Od początku i wie się co się robi.  Ale  propaganda działa… No niektórzy, bardziej wyrafinowani, pod wpływem programów ogrodniczych powieszą sobie karmnik dla ptaków, i domki dla owadów… Są eko… Są trendy…  A to nie tak. Ogród taki nie leczy duszy i ciała… On powoduje chorobę i ludzi w nim przebywających i środowiska wokoło. Na takich osiedlach bardzo trudno wytworzyć równowagę w jednym ogrodzie. Trudno stworzyć tętniącą życiem i zdrową wyspę, bo te chemiczne pustynie z thują i trawnikiem z rolki, oddziałują niestety na wszystko wokół. A więc jeszcze raz. Edukacja…  

Dzisiaj napiszę trochę o jednym ze składników ogrodu zrównoważonego. O owadach pożytecznych i sposobach na ich zaproszenie do ogrodu.

Najbardziej chyba niedocenianymi w ogrodzie owadami są bzygi. Wielu ludzi ogania się od nich, myląc je z osami. Bo ich ubarwienie jest po to właśnie by je mylono. Dla bezpieczeństwa. 

Bzyg pospolity Syrphus ribesii. Samiczka. Źródło: Domena publiczna https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Syrphus_ribesi,_female_(35897371602).jpg
Bzyg prążkowany Episyrphus balteatus, larwa. Źródło: Domena publiczna https://www.sodr.pl/swietokrzyski-portal-rolny/aktualnosci/Pozyteczne-bzygowate/idn:1047

Larwy tych owadów, wyglądają jak niepozorne gąsienice i są często przez to zajadle zwalczane w ogrodach, jako szkodniki. A są one wrogami mszyc lub małych gąsienic motyli. I mają nienasycony apetyt. Jak je zwabić do ogrodu? Dorosłe bzygi są amatorami nektaru (dodatkowa korzyść to zapylanie). Szczególnie uwielbiają selerowate, astrowate i baldaszkowate. Więc jeśli macie często problem z mszycami, zaplanujcie takie rośliny w ogrodzie. Przyciągną bzygi, a te składają jaja w środowisku dla nich przyjaznym. Bezpośrednio na roślinach w ogrodzie. Gdy zobaczycie małe jajeczka, na końcach długich nitek (pałeczki), to one. Samiczki bzygów składają jajka na roślinach porażonych przez mszyce. Z jajek bardzo szybko wykluwają się larwy, które zjadają bardzo duże ilości mszyc. Jedna larwa zjada ich dziennie do stu sztuk. Zanim się przepoczwarzy w dorosłego osobnika mija dwa tygodnie. Co nam daje ponad 1000 pożartych mszyc tylko przez jedną larwę. A przecież jedna samiczka składa na danej roślinie wiele jaj. One naprawdę potrafią wyczyścić roślinę do cna ze szkodników. Także ich cykl rozwojowy w sprzyjające lata potrafi zatoczyć koło pięć, sześć razy. Daje to olbrzymią liczbę sprzymierzeńców naszego ogrodu, wojujących ze szkodnikami. Wystarczy je jedynie zaprosić. I co najważniejsze nie truć. Bo środki do oprysku mszyc działają też i na nie. Larwa bzyga zjada mszyce podtrute chemikaliami i tak samo jak one ginie. Czyli pryskając mszyce chemią, skazujemy się na to że będziemy musieli już to robić ciągle. Bo zabijamy również drapieżniki nimi się żywiące. Błędne koło…

Jak je zwabić? Wybór gatunków w tym względzie jest ogromny. Zacznijmy od tego że jak uprawiacie w swym ogrodzie seler, pietruszkę i marchewkę, możecie pozostawić po kilka sztuk na rabatach tak by zakwitły. Każdy ogrodnik wie, że pod koniec lata i jesienią rabaty po warzywach często są goliznami w ogrodzie i go nie upiększają zbytnio. A może zmienić swoją filozofię prowadzenia ogrodu. Może te równe poletka nie są wcale potrzebne. Ogród warzywny może być przemieszany z gatunkami ozdobnymi. Seler nie musi rosnąć w równych rządkach. Może występować wyspowo, jako równoprawna roślin ozdobna. Gdy w takim miejscu zostawimy kilka egzemplarzy, którym pozwolimy swobodnie rosnąć, pod koniec lata, gdy część zbierzemy jako nasze plony, te pozostawione egzemplarze rozrosną się, wypełniając pustą przestrzeń i będą pięknie kwitnąć.  W grupie kilku osobników będzie stanowił wartość dekoracyjną. Mało tego. Tak sadzone rośliny są bardziej odporne na szkodniki. Bo nie mamy monokultury w której szkodniki z łatwością przemieszczają się z rośliny na roślinę.  Ci co nie planują warzywnika w ogrodzie, a na przykład kupują zioła w doniczce też mogą potraktować warzywa jako ozdobę, a jednocześnie mieć zioła pod ręką. Może gdzieś upchnąć trochę pietruszki, lub selera zamiast doniczki z ziołami. Taniej i dodatkowe korzyści … 

Kwitnący seler. Źródło: Domana publiczna https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Apium_graveolens_002.JPG

Zamiast każdego września kupować doniczki ze złocieniami, można zaplanować sobie punktowo w ogrodzie, miejsca dla  dla astrów bylinowych, takich jak marcinki. Kwitną każdego roku, są trwałe. Raz wprowadzone będą nas cieszyć latami… I przyciągać bzygi. Dorosłe bzygi żerują na większości kwitnących roślin. Jednak te które wymieniłem, są dla nich największym wabikiem. Czy do ogrodu w którym mamy tylko trawnik, zimozielone krzewy, lub ewentualnie trawy ozdobne zawitają bzygi? Zdecydowanie nie. Nie dziwcie się zatem że gdy w takim ogrodzie przy tarasie, dosadzicie sobie jeszcze kilka róż, to macie gwarancję masowego ataku mszyc. A wystarczy prowadzić zrównoważony ogród i wspomagać się naturalnymi metodami. Na przykład gnojówkami.  

Kolejną grupą owadów pożądanych i zbawiennych dla ogrodu, są złotooki. Spotkałem się z kuriozalnymi sytuacjami, gdy ludzie je zabijali, twierdząc że to takie większe mole, które niszczą odzież… 

Złotook dorosły. Źródło: Domena publiczna https://pl.wikipedia.org/wiki/Chrysopa#/media/Plik:Chrysopa_perla01.jpg

W tej części Europy występują dwa gatunki złotooków, a właściwie dwie grupy gatunków, gdyż okazało się że owady o niemal identycznym wyglądzie są różnymi sobie, aczkolwiek spokrewnionymi gatunkami kryptycznymi. Dlatego istnieje lekki bałagan w nazewnictwie. Najbardziej rozpowszechnionym jest zimujący w Polsce, złotook zwyczajny, zwany drapieżnym. Formy dorosłe gatunków występujących w Polsce, żywią się nektarem i spadzią. Przy czym preferują gatunki bardzo zasobne w cukry. Tak jak i u bzygów ulubionymi roślinami są selerowate i astrowate. Jesienią zajadają się spadzią. Za to ich przypominające młode biedronki larwy, są kombajnami do zbierania mszycy. Są przy tym nienasycone. 

Złotook. Larwa i jaja. Źródło: Domena publiczna https://pl.wikipedia.org/wiki/Z%C5%82otookowate

Także i w tym przypadku ważne jest zaproszenie tych owadów do ogrodu. A przede wszystkim nie trucie ich. Bo larwy polujące już na mszyce, zostaną zabite tak jak i mszyce. Więc dla następnego pokolenia nie będzie już żadnego hamulca… 

Niezmiernie istotne jest też zapewnienie odpowiedniego przetrwania zimy dla tych owadów. W Polsce zimują jako owady dorosłe. Gdy tereny nas otaczające nie będą zbyt “sterylne”, takich miejsc będzie bardzo mało. Złotooki też chętnie zimują w naszych domach. Najlepiej pozostawić je w spokoju. Zajmą swój zakamarek w jakimś kąciku i prześpią okres zimy… I na pewno nie uszkodzą naszych wełnianych swetrów, bo żywią się tylko nektarem i spadzią. 

Mógłbym wspomnieć jeszcze o biedronkach, biegaczowatych, jednak o tych mówi się bardzo często i funkcjonują one w powszechnej świadomości jako owady pożyteczne. Takich bardzo pożytecznych owadów jest zresztą znacznie więcej. I nie o to idzie, by tworzyć nieskończone listy i opisy gatunków. Najważniejsze w tym wszystkim jest pojęcie ogrodu zrównoważonego. Który prowadzony jest tak, by dać szansę naturze do samodzielnego działania. Oraz tak by był on naprawdę zdrowym miejscem.  Ważny tu też jest dobór odmian i gatunków. Klimat staje się coraz cieplejszy, dlatego coraz bardziej możliwa staje się uprawa odmian, które jeszcze kilkanaście lat temu, nie przetrwały by naszych zim. To że ta uprawa jest możliwa, nie oznacza wcale że jest czymś dobrym. Wiele odmian, na przykład róż, wyhodowanych w cieplejszych rejonach Europy, kiedyś uznawano za nieprzydatne w Polsce, ze względu na przemarzanie. Teraz ich uprawa się udaje, tym bardziej że można je dodatkowo zabezpieczyć. Ale jakim kosztem. Odmiany te wytrzymują już nasze zimy. Ale nie znaczy to że świetnie sobie radzą. Bywają osłabione, bardziej podatne na patogeny (na przykład czarną plamistość), co jest jeszcze bardziej potęgowane ich bardzo wąską pulą genetyczną, kiedy to, w warunkach przemysłowych,  z jednej rośliny matecznej powstają tysiące, a może nawet miliony roślin potomnych. Potem kolejne wydatki na zwalczanie, ciężka chemia w naszym ogrodzie, śmierć owadów i tak dalej i tak dalej… A można inaczej. Taniej, prościej, zdrowiej… Trzeba mieć tylko świadomość i chcieć.  

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *