
Historia młyna w Dąbrowicy to opowieść o nadziei i upadku. O tym jak kruche są plany człowieka, który nigdy nie może być pewien swojej przyszłości. Jest to opowieść również o tym, że koniec jednego, może być początkiem drugiego, czegoś co pozostawia trwałe piętno w historii i od czego zależą losy wielu pokoleń ludzi w latach kolejnych. Opowiem tutaj o tych zmiennych kolejach losu, oraz o tym jak przekształcała się okolica w której żyjemy. A wszystko zaczęło się od jednego małego młyna…
O początkach tego obiektu nie wiemy prawie nic. W niektórych zapiskach, zwłaszcza z XIX wieku, pojawiają się informacje o istnieniu młyna w Dąbrowicy. Jednak są to informacje nad wyraz skromne. Nie znajdziemy nigdzie daty jego powstania, oraz żadnych innych wiadomości, poza jedną o której powiem później. Pierwszymi pewnymi dokumentami wskazującymi na istnienie młyna, oraz jego lokalizacje są mapy Wielanda i Wredego, o których szerzej pisałem we wpisie: Słów kilka o powstaniu folwarku i pałacu w Dąbrowicy. Jak tam wspominałem obiekty oznaczone na mapie Wielanda mogły powstać w przedziale między rokiem 1730 – 1752. Mapa Wredego zaś obrazuje stan na ostatnie lata drugiej połowy XVIII wieku. Nie możemy więc wskazać początków dąbrowickiego młyna, ale pewność mamy że na przełomie pierwszej i drugiej połowy XVIII wieku istniał już na pewno.

Czy są przesłanki ku temu by twierdzić że młyn istniał wcześniej? Ciężko powiedzieć. Z wpisów wcześniejszych dowiedzieliście się że Dąbrowica była bardzo małą wsią, a jej opłaty z podatków były mizerne, więc ewentualne zyski z funkcjonowania młyna były pewnie też małe. Nie dysponuję danymi na temat tego ile młynów mogło przypadać na konkretny areał pół w tamtym czasie, by ich działanie było opłacalne. Nie trafiłem na żadne opracowanie w tej dziedzinie. Ciężko mi zatem powiedzieć czy było ekonomiczne uzasadnienie dla funkcjonowania młyna. Z mapy Wredego dowiadujemy się że istniała droga z młyna w kierunku Jeleniej Góry, prowadząca poprzez bród na rzece w okolicach mostu kolejowego. Nieopodal młyna przebiegała też droga z Wojanowa do przeprawy mostowej na Bobrze. Więc młyn mógł działać też na potrzeby produkcji w Wojanowie, po drodze do Jeleniej Góry. Istnienia młyna w okresie wcześniejszym niż mapy Wielanda i Wredego, nie można zatem ani wykluczyć, ani potwierdzić. Mapa Wredego obrazuje również, że młynówka miała inny bieg niż obecne kanały i wypływała z rzeki Bóbr znacznie niżej niż one.
Dokładny przebieg pierwszej dąbrowickiej Młynówki ukazuje nam mapa podziałów katastralnych z roku 1844. Ona też pozwala odtworzyć dość dokładnie układ przestrzenny tej części Dąbrowicy w tamtym czasie.

Mapa ta ma zmienioną orientacje północ południe. Po obróceniu, skalowaniu i kalibracji nałożyłem jej obraz na współczesną ortofotomapę.

Nie roztrząsając na razie wszystkich treści jakie niesie ta mapa (o których będę mówił później), pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy jest to że młynówka wypływała z rzeki Bóbr tuż przed obecnie istniejącą papiernią, w miejscu gdzie jeszcze do niedawna znajdowała się żelazna kładka piesza nad Bobrem, czyli 1600 metrów poniżej obecnego wypływu kanału z rzeki Bóbr (licząc wzdłuż biegu jej koryta). Płynęła ona później równolegle względem biegu obecnie istniejącego kanału, odsunięta kilkadziesiąt metrów na południe od niego, by połączyć się po zmianie kierunku na północny z jego biegiem.
I tu zaczyna się problem. Przy obecnie istniejącej konfiguracji geograficznej terenu, niemożliwy jest taki przebieg. Woda nie płynie pod górę. W miejscu gdzie wypływała dawna młynówka brzeg jest bardzo wysoki, a koryto rzeki płynie w wąwozie. Niemożliwe też było by spiętrzenie wód Bobru na taką wysokość by zapewnić przepływ. Prawy brzeg rzeki (po stronie młynówki) jest znacznie wyższy niż jej brzeg lewy. Próba spiętrzenia wody skończyła by się zalewaniem rozległych łąk i pól znajdujących się na południu Dąbrowicy. Wytworzył by się ciągnący na kilka kilometrów zalew i mimo tego wysokość lustra wody była by zbyt niska by zapewnić przepływ w młynówce. Odpowiedź jest tylko jedna. Cały ten teren musiał ulec z jakiś względów przekształceniu, polegającym na jego podniesieniu. Przekopanie zaś samej młynówki w tym miejscu jest mało prawdopodobne. Musiała by ona płynąć bardzo głębokim wąwozem, na dość długim odcinku. Różnica w poziomie między obecnym lustrem wody a poziomem gruntu to prawie 5 metrów. Biorąc nawet pod uwagę, że koryto Bobru również zostało obniżone to i tak musiał by być olbrzymi nakład pracy, niekoniecznie opłacalny dla uruchomienia małego młyna. Młynówka raczej płynęła wewnętrzną krawędzią terasy zalewowej rzeki Bóbr. Gdyby tak nie było, budowniczowie nowego kanału fabrycznego z pewnością wykorzystali by jej bieg przekopując nowy kanał. O okolicznościach powstania nowego kanału i celach tej inwestycji opowiem w kolejnych wpisach.

O jaką wysokość podniesiono ten teren? Odpowiedzi szukamy na drugim brzegu. Dolina pomiędzy terasami zalewowymi rzeki w tym miejscu, charakteryzuje się znikomymi różnicami w wysokości, przyjąć więc możemy że obydwa brzegi rzeki były na tej samej wysokości. Z pomocą przychodzi nam nieoceniony Geoportal. Przy pomocy usługi hipsometrii i wyznaczania wysokości względem poziomu morza, możemy wykonać model terenu.

Usługa dynamicznej hipsometrii dostępna na Geoportalu, daje nam możliwość bardzo dokładnego prześledzenia różnic w wysokości na danym terenie. Obrazowane to jest za pomocą barw, podobnie jak na zwykłej mapie fizycznej. W tym przypadku poszczególne zmiany tonalne odpowiadają dziesiętnym części metra. Jedyne o czym należy pamiętać, to to że kolory generowane są dla konkretnego obrazu i przejście przez skalę barw opowiada różnicy między najwyższym i najniższym punktem dla danego obrazu. Po przesunięciu obrazu, albo jego oddaleniu barwy się zmieniają, tak by dostosować widok do danego zakresu wysokości. Co wynika z tej grafiki? To że teren na prawym brzegu rzeki został podniesiony o dwa metry. Różnica w poziomach między początkiem starej młynówki, a miejscem gdzie łączy się ona z istniejącym biegiem kanału wynosi zaledwie jeden metr. Gdzie zatem mógł stać nasz młyn? To też wywnioskować można na podstawie wysokości terenu. Tuż przed końcem biegu nieistniejącej młynówki, powierzchnia terenu jest na wysokości niższej o zaledwie 20 cm od wysokości terenu przy jej początku. Wysokość zaś terenu przy początku biegu istniejącego odcinka zmniejsza się o 80 cm (z 343,8 m n.p.m. do 343 m n.p.m.) Wynika z tego że wody młynówki do tego miejsca płynęły dosyć leniwie, by nabrać przyspieszenia na swoim końcowym odcinku. I przy tym końcowym odcinku należy spodziewać się istnienia młyna w przeszłości. Woda by poruszyć koło młyńskie, obciążone przecież żarnami, musi nabrać rozpędu. Na grafice powyżej oznaczyłem również kanał upustowy, odprowadzający nadmiar wód z kanału do Bobru. Istnieje on nadal i istniał również w przeszłości. Pokazuje to wcześniej prezentowana mapa podziałów katastralnych z 1844 raku. W jego miejscu zaznaczony jest bowiem, wydzielony pas terenu, pomiędzy działkami numer 120 i 127. Pas ten przebiega dokładnie po śladzie kanału i w istocie zapewne nim jest. Kanał obecnie częściowo przebiega pod ziemią, podobnie jak współczesny kanał fabryczny na terenie papierni.

Ślady po tej pierwszej, nieistniejącej już młynówce, zachowały się na terenie papierni do dnia dzisiejszego. Pod halami fabrycznymi, dokładnie w miejscu przebiegu młynówki, istnieją podziemne kanały, które przez pewien czas mogły funkcjonować na pewnych odcinkach, jako dodatkowe źródło napędu maszyn już po przekopaniu nowego kanału, gdyż jego wody mogły być rozdzielane pomiędzy poszczególne urządzenia papierni.

Opisana prze zemnie konfiguracja spadków terenu, podpowiada również jakiego typu to był młyn. Ale o tym później… Teraz zajmę się historią samego młyna. Tak jak wspomniałem we wstępie nic nie wiemy o początkach młyna. Znamy jednak jedną związaną z nim historię…
W tej części nawiąże do nagłówka tego artykułu, albowiem jest to historia końca czegoś i początku nowego. Nie ukrywam że melodramatyczny ton nagłówka, ma za zadanie przyciągnięcie ewentualnych czytelników i nie znamy okoliczności z tym związanych, ale emocjonalne słowa pasują do historii którą opiszę. Z kronik dotyczących historii papiernictwa w Kotlinie Jeleniogórskiej, dowiadujemy się że 23 kwietnia 1826 roku w Dąbrowicy spłonął młyn, którego właścicielem był niejaki Grun. Z pewnością nie załamywał rąk, bo przystąpił do jego odbudowy. Jednak przeciągała się ona w latach. Z pewnością Grunowi brakowało środków. Zysków nie miał żadnych, a odbudowa kosztowała… Stało się tak że zbankrutował, a jego ziemię wraz z rozpoczętą budową młyna wystawiono na licytację. Dnia 22 stycznia 1835 roku, a więc dziewięć lat po pożarze, jego majątek wykupili jeleniogórscy kupcy Eduard Kiessling i Wilhelm Schloffel, o których szerzej będę pisał później. Nie znamy dalszych losów Gruna. Na terenie papierni zachowała się pamiątka po Grunie. Na jednym z kamieni fundamentów głównej hali fabrycznej wykute jest jego nazwisko i data 1804.

Data wyryta na kamieniu wskazywać może różne rzeczy. Być może w roku tym młyn, który bez wątpienia istniał już w połowie XVIII wieku przejął młynarz Grun. Być może wybudował wtedy nowy na miejscu starego, mam jeszcze jedną hipotezę o której wspomnę później. Suma summarum, Grun nie doczekał spokojnej starości na swoim… Działalność rozpoczął w roku 1804. W roku 1826 dotknęło go pierwsze nieszczęście. Pożar… A po dziewięciu, zapewne ciężkich latach odbudowy, nieszczęście drugie. Licytacja majątku. Smutna historia. Po Grunie na terenie wsi zachowała się jeszcze jedna pamiątka. Ta już jest ukryta. Gdy byłem dzieckiem bawiłem się często na kamieniach młyńskich w zaprzyjaźnionym domu, obok istniejącej kładki pieszej na rzece Bóbr. W latach 80 ubiegłego wieku, gospodarz tego domu postanowił pozbyć się kamieni, które mu zawadzały. Podkopał je i zagłębił w ziemi. Lecz one ciągle tam są… Może czekają na lepsze czasy? Przyznam że celem tego bloga jest też to by te lepsze czasy nadeszły… Gdyby ktoś zechciał je wykopać i wyeksponować pomogę załatwić sprzęt i wsparcie.
Lokalizacja pamiątek po Grunie rodzi kolejne pytania, na które na razie brak odpowiedzi. Budynek głównej hali papierni, w którego fundamentach wmurowany jest kamień, jest znacznie młodszy niż opisywane tutaj wypadki (o rozwoju papierni będę pisał w kolejnych notkach). W miejscu w którym jest zlokalizowany, na mapie podziałów katastralnych z 1844 roku, oznaczony jest mostek nad młynówką. Kawałek muru z kamieniem nie może więc być częścią budynku młyna. Być może został przeniesiony w nowe miejsce w trakcie jednej z przebudowy zakładów, tak by zachować go dla potomnych. Może też nie był częścią samego młyna, ale na przykład bramy prowadzącej na teren młyna. Nie wiemy… Nie jesteśmy też w stanie stwierdzić czy jest częścią jednorodną z fundamentem hali. Podczas remontu elewacji hali reszta muru została przykryta styropianem i okładziną ceramiczną. Kamień nosi ślady próby przycięcia go, lub wymontowania z muru. Czy ślady te powstały w momencie, gdy był wydobywany z jakiegoś muru w innym miejscu, czy też później, gdy ktoś chciał przenieść go w inne jeszcze miejsce, też nie wiemy. Zagadka do rozwiązania. Także lokalizacja żaren z młyna jest zagadkowa. Znajdują się one około stu metrów od ewentualnej lokalizacji młyna, nie nad młynówką lecz nad rzeką Bóbr. Czy ktoś planował odbudowę młyna w zmienionej lokalizacji? Tym razem nad Bobrem? Kolejna niewiadoma. Dom przy którym spoczywały żarna jest stosunkowo młody. Wszelakie mapy i zdjęcia lotnicze wskazują, że w tym miejscu na przestrzeni wieków nic nie było, a sam budynek powstał podczas II wojny światowej i jest częścią zupełnie innej historii. Znacznie bardziej współczesnej, związanej już z ludźmi żyjącymi tu obecnie (to będzie jeszcze jedna historia o której będę pisał). Wszystko to pytania na które brak odpowiedzi.
Teraz nieco o samym młynie. Pierwsza sprawa to dokładna lokalizacja. Oznaczona ona została na często przywoływanej mapie podziałów katastralnych. W miejscu podejrzewanym prze zemnie wcześniej jako dogodne miejsce do lokalizacji takiego obiektu, wyodrębniona jest malutka działka, będąca z pewnością obrysem budynku.

Widać powyżej, że jedyny oznaczony na mapie budynek znajduje się w miejscu najbardziej dogodnym do lokalizacji młyna, ze względu na spadki terenu, a co za tym idzie różnicę w wysokości poziomu młynówki. Wiemy też że Grun rozpoczął odbudowę swojego młyna na zgliszczach starego. Wszystko wskazuje na to, iż jest to właśnie dokładna lokalizacja dąbrowickiego młyna.
Jak mógł wyglądać ten młyn? Ze względu na konstrukcje koła wodnego rozróżniamy trzy podstawowe typy takich budowli.

Gdy woda jest kierowana na koło z góry, mamy doczynienia z kołem nasiębiernym. Koło może być również wpasowane w wyprofilowany spływ i być napełniane w połowie swej wysokości (koło śródsiębierne). Ostatnią grupą są koła podsiębierne, gdzie koło zanurzone jest częściowo w nurcie. Koła miał zwykle średnicę od 2,5 metra w górę. Wysokość spadku wody między początkiem młynówki w Dąbrowicy, a jej końcem za młynem, wyklucza przy takiej średnicy dwa pierwsze rozwiązania. By mogło to być koło nasiębierne minimalny spadek wody musiał by wynosić około trzech metrów. W przypadku koła śródsiębiernego, musiało to by być półtora metra. W Dąbrowicy spadek na całej długości młynówki wynosi około jednego metra. Wszystko wskazuje na to że Dąbrowicki młyn posiadał koło podsiębierne. W przypadku młynów z kołem podsiębiernym w miejscu zanurzenia koła wykonywano dodatkowo przewężenie w nurcie wody, by jeszcze bardziej przyspieszyć jej spływ, co pokazuje zdjęcie poniżej. dodatkowo obok koła budowano zastawkę, za pomocą której regulowano przepływ wody na kole.

Takie zapewne rozwiązanie wykorzystano w Dąbrowicy. Co do formy architektonicznej budynku pierwszego młyna, nie wiemy nic. Oczywiście są pewne uwarunkowania regionalne, ale jego konstrukcja mogła zależeć od wielu czynników, takich jak: dostępność materiału, zasobność inwestora, umiejętności lokalnych rzemieślników i wielu innych. Tutaj możemy jedynie gdybać. Poniżej prezentuję przykłady ze sztuki malarskiej, obrazujące różne rodzaje młynów. Widać tam i młyny podsiębierne i nasiębierne. Galerią tą chciałem uzmysłowić jak różne mogły to być konstrukcje. Wszystkie grafiki pochodzą z domeny publicznej, głównie z Wikipedii.
Osobiście skłaniał bym się ku wyglądowi młyna z grafiki tytułowej do tego wpisu (Andreas Achenbach “Młyn wodny w Westfalii”), gdzie prezentowany jest młyn z podobnego okresu, o konstrukcji zbliżonej do naszych rodzimych tradycji (konstrukcja szachulcowa). Jednak są to tylko moje spekulacje.
Co ciekawe, budynek nowego młyna, już nie do produkcji mąki, tylko młyna papierniczego, tego oznaczonego na mapie podziałów katastralnych z 1844 roku, zachował się do dnia dzisiejszego. Tak jak wspomniałem, niedokończoną budowę młyna wykupili jeleniogórscy kupcy i dokończyli go jako młyn papierniczy.

Budynek ten był wielokrotnie przebudowywany. Wraz ze zmianą funkcji na mieszkalną, dobudowano zewnętrzną klatkę schodową. Zachowana ikonografia ukazuje stromy dwuspadowy dach, tworzący wysoki strych, w którym mieściła się suszarnia papieru. Na ścianie szczytowej budynku widać przebarwienia tynku, układające się we wzór konstrukcji szachulcowej. Widać również ślady po stromym, dwuspadowym dachu. Teren na tylnej części budynku, wyniesiony jest w porównaniu z przednią o całe jedno piętro. Wysokość jego jest taka sama jak wysokość okolicznych terenów, znajdujących się już ponad terasą zalewową rzeki.
Wyobraźcie sobie teraz, że w miejscu w którym jest dobudowana zewnętrzna klatka schodowa, wzdłuż ściany budynku płynie płynie młynówka. Tam gdzie otwarte drzwi wystaje koło młyńskie. Młynówka jest tu ujęta w przewężenie obramowane kamiennym murem… Koło się obraca, słychać dźwięk pracujących maszyn…
Pozostaje jeszcze kwestia hipotezy wspomnianej przy opisie kamienia Gruna. Kilkukrotnie trafiłem na informacje o istniejącym w Dąbrowicy tartaku. Nie ma żadnych dodatkowych informacji, ani śladów po takim obiekcie. Być może było tak, że tartak istniał wcześniej w miejscu młyna, a Grun zmienił jego funkcję w roku 1804. Zarówno młyny wodne, jak i napędzane tą samą siłą tartaki, na mapach miały to samo oznaczenie. Zwykle to gwiazdka, symbolizująca koło wodne. Ale równie dobrze tartak mógł mieć zupełnie inną lokalizacje. Około dwustu metrów w dół biegu młynówki, niedaleko jej ujścia do rzeki Bóbr, istnieje jeszcze jedno miejsce bardzo korzystne do założenia młyna lub tartaku, napędzanego siłą spadku wód. Młynówka oddaje swe wody za przełomem rzeki. Dlatego na końcowym odcinku jej nurt dość mocno opada i nabiera rozpędu. W omawianym tu okresie nie istniała elektryczność, a maszyny parowe dopiero raczkowały. Dlatego takie korzystne miejsca jak to, były bardzo atrakcyjne i niemal wszystkie wykorzystywano. Nie było ich dużo, dlatego pozostawienie ich samym sobie, było po prostu marnotrawstwem właściciela. Być może tam istniał napędzany wodami młynówki tartak… Jakiś czas temu opracowywałem temat tartaku w dolinie Janówki w Janowicach Wielkich. Tam wody strumienia Janówka zbierane są w system stawów, tak by je móc wykorzystać w momencie gdy przecierane było drewno (a taki system stawów przecież w Dąbrowicy istniał (czytaj tutaj: O istniejącym folwarku w Dąbrowicy... ) Jednak Janówka jest strumieniem kilkukrotnie zasobniejszym w wody niż dąbrowicka struga. Więc gdyby w Dąbrowicy istniał tartak, to raczej nad młynówką, a nie nad tak wątłym strumieniem. Wszystko jest możliwe… System stawów w Dąbrowicy mógł też wspomagać pracę młyna. W okresie suszy można było go uruchomić przez otwarcie jakiejś zastawki by dodatkowo zwiększyć zasoby wodne młyna.

Jest więc tak jak wspomniałem na wstępie. Koniec jednego jest początkiem drugiego. Nieszczęście człowieka, którego imienia nawet nie znamy, doprowadziło do powstania nowej historii. Historii która zmieniła Dąbrowicę. Papiernia determinowała jej rozwój przez prawie dwa wieki i tak naprawdę tylko dzięki papierni, świat o niej usłyszał. Bo to jedna ze sławniejszych papierni na Śląsku. Ale tą historię będę pisał kiedy indziej, tak jak i historię nowej młynówki… Która jest o tyle ważna że wpływa na życie mieszkańców do dnia dzisiejszego. Mieszkający nad nią ludzie żyją w strachu przed powodzią, a wcale nie musi tak być. Dlaczego? Dowiecie się niebawem.